Na drzewo Pawiaka spoglądałem wielokrotnie w długim okresie czasu. Pierwszy raz jako młodociany więzień, pomocnik ogrodnika. Nie robiło ono wówczas na mnie prawie żadnego wrażenia. Rósł sobie wiąz łagodząc zielenią swoich liści przygnębiający nastrój (…) na tym placu znęcali się nad więźniami Niemcy w mundurach DS. Bili pejczami kopali przeraźliwym krzykiem kazali czołgać się po czarnym leszu po wysypanym z kotłowni żużlu. Na ten plac zajeżdżały samochody i tez przy okropnym ryku Schnel!! Schnel!! Hitlerowcy zapędzali do nich więźniów przeznaczonych do obozów zagłady i na egzekucję – wspomina Juliusz Deczkowski, pseudonim „Laudański”, więzień Pawiaka w latach 1941-1942.
Wiąz limak – słynne Drzewo Pawiackie, świadek niemieckich zbrodni, a także cierpienia i bohaterstwa więźniów wyrósł na dziedzińcu więzienia od strony ulicy Pawiej w 1900 r. Drzewo było miało 12.5 metra wysokości i rozpiętość korony od czterech do pięciu metrów. Obok fragmentu bramy wjazdowej jako jedyne przetrwało wysadzenie przez Niemców Pawiaka, 21 sierpnia 1944 roku. Niedługo potem został wyznaczony przez warszawian do pełnienia roli pomnika. Przybijano tu tabliczki z nazwiskami zmarłych więźniów Pawiaka. Pierwsze tabliczki z nazwiskami ofiar rodziny przybijały bezpośrednio do pnia drzewa już na początku 1945 r.