Stojąc u zbiegu ulic: Żelaznej, Twardej i Złotej naszym oczom ukazuje się niecodzienny widok. Okazała, stara kamienica. Opuszczona, z zamurowaną bramą wejściową, a z okien, zamiast mieszkańców, spogląda na nas tylko mocno sfatygowana tektura. Jeśli podejdziemy nieco bliżej i spojrzymy w lewo, dla kontrastu, ujrzymy jeden z najnowocześniejszych "drapaczy chmur" - dla parodii jest to wieżowiec mieszkalny przy ul. Złotej 44. A po środku nich z oddali wyłania się Pałac Kultury, który między nimi wydaje się być taki malutki.
Ta ogromna i przepiękna kamienica należała niegdyś do Wolfa Krongolda, stąd też jej określenie. Zlokalizowana przy ulicy Złotej 83, pochodząca z 1899 roku, liczy sobie już 114 lat! Jej projektantem był Bronisław Brochowicz-Rogóyski. Miejsce, w którym powstała należało przed wojną do jednego z najbardziej ruchliwych. To tamtędy biegła jedna z pierwszych linii tramwaju konnego oraz to tam znajdował się uliczny zdrój wodociągu Marconiego, o którym - nota bene - opowiem innym razem.
Kamienica została zaprojektowana w stylu eklektycznym. Na parterze znajdowały się małe sklepiki, a także zakłady usługowe, np. z antenami i częściami do aparatów radiowych. Miały wąskie witryny zamknięte półkolistymi oknami. Pierwsze trzy piętra budynku były niczym luksusowe apartamenty i zamieszkiwała je grupa lepiej sytuowanych mieszkańców. Wyposażone były w piękną stolarkę, piece, posadzki. Prowadziła do nich frontowa klatka schodowa, wyłożona białym marmurem oraz ręcznie wykonane żeliwne balustrady przyozdobione rozetami. Od strony podwórka znajdowały się zaś klatki schodowe wykonane z drewna dębowego i prowadziły na czwarte oraz piąte piętro. Te, zamieszkiwały z kolei ubożsi mieszkańcy, często rzemieślnicy i robotnicy w wieloosobowymi rodzinami. Mieszkania były małe, ciasne, z kranem na korytarzu. Cechowała je niska cena i często przeznaczone były do wynajęcia. Między drugim, a trzecim piętrem znajdowały się pięknie dekorowane balkony. Bogato zdobione elewacje wieńczył szeroki fryz i gzyms. Attykę budynku zdobiły rzeźby dwóch półleżących mężczyzn - starca i młodzieńca, którzy mieli symbolizować odpowiednio wiek XIX oraz XX.
Z uwagi na ogromne rozmiary i dużą liczbę mieszkańców kamienica była nazywana "Pekinem". Swój przydomek zachowała aż po dzisiaj.
Kamienica Krongolda, elewacje od strony ul. Złotej, rok 1937. Fot. źródło: Referat Gabarytów |
Sytuacja kamienicy uległa zmianie w czasie wojny, które zniszczyły znaczną część jej zdobień, ale i tak wyszła z niej obronną ręką. Według relacji Pogotowia Budowlanego Biura Odbudowy Stolicy z wiosny 1945 r. budynek frontowy miał duże uszkodzenia, jednak oficyny ocalały bez zniszczeń. Podczas remontu w latach 50. usunięto ocalałe sztukaterie, zaś w latach 60. skuto balkony i gzymsy, a także usunięto ręcznie zdobioną, kutą bramę.
Pan Ryszard Matuszewski, mieszkaniec tamtejszych okolic w latach międzywojennych tak wspomina tamto miejsce: "Mieszkałem prawie na przeciwko "Pekinu" przy Złotej 76 i patrzyłem na ten dom codziennie od 1918 r. aż po drugą wojnę światową Po pierwszej wojnie raczej nie przeprowadzano tam remontów. (...) Tak, jak kamienicę Krongolda wszyscy w okolicy nazywali "Pekinem", tak pobliski dom przy Złotej 75 zwano "Syberią". Obydwie kamienice rozdzielały niezabudowane place ze składami drewna i węgla. W Syberii mieszkało dwóch proletariackich chłopców Romek i Julek. Jeden z nich był synem praczki. Tak jak do wielu innych domów inteligenckich przychodziła do nas do domu i urządzała pranie. Zabierała wtedy syna i bawiliśmy się razem"- wspomina.*
Dzisiaj, w kamienicy nikt już nie mieszka, a jej stan pogarsza się z dnia na dzień. Rzeźby na attyce są mocno uszkodzone. W całości zachowała się jedynie rzeźba starca, który wciąż patrzy na nas z dumą, a głowa młodzieńca jest jakby ścięta. Jeśli przypomnimy sobie ich symbolikę, możemy doszukać się w tym głębokiego przesłania, które każdy może zinterpretować po swojemu. Ostatni mieszkańcy kamienicy to ludzie pochodzący z marginesu społecznego. Obecnie, wszyscy z nich zostali eksmitowani, a ostatni sklep zamknięto w 2003 roku.
Attyka Kamienicy Wolfa Krongolda, 2003 r. Fot. źródło: infidel.salon24.pl |
W roku 2003 powstał film dokumentalny w reż. Ewy Borzęckiej "Pekin, Złota 83", ukazujący codzienne życie ostatnich lokatorów kamienicy, o których więcej można przeczytać TUTAJ.
Sytuacja kamienicy stoi dziś pod wielkim znakiem zapytania. Od 2007 roku ratusz bezskutecznie usiłuje ją sprzedać. Mimo sześciu odbytych przetargów, mimo prestiżowych targów nieruchomości w Cannes, nie znalazł się żaden chętny inwestor, który zechciałby ją wykupić oraz wyremontować. Cena wywoławcza wniosła 13 mln złotych. Remont budynku szacuje się zaś na kolejne kilkanaście milionów. Obecnie kamienica pozostaje wpisana do rejestru zabytków.
Czy uda nam się ocalić "Pekin"? Nawet jeśli nie w formie budynku, to na pewno ocaleje on w pamięci swoich mieszkańców oraz duszach tych lokatorów, którzy już odeszli. Ale nie tylko. Ocaleje również w pamięci zwykłych przechodniów, których sercu był po prostu bliski.
[AKTUALIZACJA Z DN. 15.02.2015.]
Kamienicę kupiła spółka Czerwone Maki, należąca do grupy AFI Europe Poland. Spółka za prawo użytkowania gruntu przez 99 lat i za zrujnowaną kamienicę zaoferowała 21 mln zł.
Nowy właściciel będzie miał pięć lat aby przywrócić świetność kamienicy, która obecnie liczy 124 lokale (4 tys. mkw.) i położona jest na działce o powierzchni niemal 1,5 tys. mkw. Jeśli się to nie uda będzie zobowiązany zapłacić miastu karę w wysokości połowy wylicytowanej kwoty. Miasto zabezpieczyło się też na wypadek zniszczenia budynku, w takim przypadku do miejskiej kasy trafić ma jedna czwarta wylicytowanej kwoty.
* cytaty wykorzystane w tekście pochodzą z warszawa.gazeta.pl, art. "Warszawski Pekin koło Syberii"
Jaram się. Czekam na efekty renowacji. Niedługo się tam przejdę i sama zobaczę, jak to wszystko wygląda :)
OdpowiedzUsuń